Od niespełna miesiąca trwa konkurs u Malwiny, ale za kilka dni dobiega końca termin nadsyłania zgłoszeń. Postanowiłam wykonać swoją pracę; w sumie odkąd zostało ogłoszone to przedsięwzięcie, wiedziałam, że "dołożę swoje pięć groszy", ponieważ uwielbiam egipskie klimaty (a wokół tego tematu mają się kręcić nasze makijaże). Za dzieciaczka pasjonowałam się starożytnością państwa, a teraz nawet mój Ukochany zwykł mawiać, że noszę taką egipską biżuterię. :-) Jak więc widać, to są właśnie glamdivowe rewiry!
Najpierw sądziłam, że wykonam makijaż na Kleopatrę, ale wyobraźnia poniosła mnie w stronę krajobrazów Egiptu. Niewątpliwie kolory, jakie mi się nasuwają to złoty piasek, krwistoczerwony zachód Słońca i gdzieśtam wypatrzona błękitna oaza lub lazurowe niebo, pozbawione chmur. Tym razem całą robotę cieniową (no dobra, z wyjątkiem rozświetlacza do kącików ^^) "odwaliła" paletka Sleek Sunset, o której za chwilę.


Kosmetyki: paleta Sleek Sunset, cień z palety Sephora, eyeliner Rimmel, niebieski liner Inglot (39), biała kredka IsaDora Inliner Kajal, mascara Hi-Tech Pierre Rene, rzęsy Essence, bronzer W7 Honolulu, róż Golden Rose Teracotta Blush-On, błyszczyk AVON 24k Gold Lipgloss (Ruby Lustre)

Zgodnie z obietnicą ze wstępu notki, przedstawię Wam jedną z serii osławionych paletek marki Sleek. Mówiłam już o Acid, mówiłam o Snapshots - czyli same kolorowe cienie. Dziś zestawienie barw nieco spokojniejsze, czyli zapraszam na recenzję Sunset!
Standard: dwanaście cieni w lubianym przeze mnie eleganckim, czarnym opakowaniu. Plus do tego lustereczko i aplikatorek. Jedenaście pereł (nawet w tym błyszczącym towarzystwie znajdzie się jedna glitterowa agentka), do tego jeden mat.
Kolory są piękne, mnóstwo wielbionych przeze mnie złotek, kilka odmian brązów. Nie zabrakło ciekawszych smaczków w postaci perłowej pomarańczy i niebieskości. Tu jestem na "tak". Brakuje mi tylko jakiegoś białawego rozświetlaczka, do makijażu musiałam właśnie podebrać sobie z innej palety. Mogłabym się też przyczepić do deficytu jakiegoś brązowego matu, bo ze dwa cienie mają zbliżone tonacje. Osobiście lubię mieszać wykończenia w makijażu, by zachować równowagę między matem a błyskiem. Ale na dobrą sprawę z tego zestawienia da się coś wykrzesać, z naciskiem jednak na makijaże wakacyjne (w sumie sama nazwa paletki wskazuje) i efektowne wieczorowe. Sama często z niej korzystam, gdy gdzieś wychodzę późniejszą porą. :-)

Jak widać, prezentowana pigmentacja na gołej skórze wygląda zachęcająco. Nawet matowa czerń wypada jak na Sleeka bardzo przyzwoicie. Przy okazji recenzji Snapshots wychwalałam cienie perłowe - tu też mogę bić brawo. Dają niepowtarzalny efekt, mam wrażenie, jakby "wżerały" się w skórę, przez co charakteryzują się trwałością. Trzeba jednak nieco ostrożniej przy aplikacji - lubią się sypać, ze względu na wilgotną, miękką konsystencję.

Paletkę kupiłam przed wszechobecną podwyżką, za jakieś 33 zł na cocolita.pl. Suma sumarum, właściwie po średnim sleekowym "first impression" z Acid, potem po udanym spotkaniu ze Snapshots i wreszcie po dobrze rokującym doświadczeniu z Sunset, nie czuję się wciąż sleekomaniaczką. W sercu łakomię się na inne cienie, nie czuję potrzeby gromadzenia paletek tej słynnej angielskiej marki.

Jeszcze na koniec zapraszam na mój najnowszy makeup dla Beyonce.com.pl, wystarczy kliknąć w obrazek. :-) Ostatnio wykonałam look artystki z klipu "Why don't you love me".